poniedziałek, 12 września 2011
czwartek, 08 września 2011
Jak pewnie zauważyliście, od dziś notki będą tytułowane już w normalny sposób, a nie na moją starą modłę "Pijaru Koksu i...". Myślę, że da to lepsze efekty w wyszukiwarkach, ktoś trafi tu przez przypadek i może zostanie Koksownikiem.;) Dzisiejsza notka to krótkie i wycinkowe omówienie pewnych aspektów zasugerowanych w tytule. Pamiętajcie, że możecie wyrazić własną opinię w komentarzach i na fan page'u.;)
Budowanie wzajemnego zaufania i zrozumienia. Oto, co łączy public relations ze społecznościówkami. Skoro polubiliśmy jakąś stronę, to znaczy, że jesteśmy zainteresowani tą marką/organizacją, chcemy byc informowani na jej temat, a tym samym wpisujemy się w target. Tu wkracza ePRowiec lub specjalista od social media (który może sobie nie zdaje z tego sprawy, ale również jest PRowcem), którzy nawiązują kontakt z użytkownikami, przesyłają im ekskluzywny content- przeznaczony często tylko dla Fanów, rozmawiają z nimi i dyskutują. To mobilizuje Fanów/klientów do pytania o markę, interesowania się nią, rozmawiania o niej (niekoniecznie już na łamach internetowych, ale na przykład podczas towarzyskiego spotkania). Organizacja ciekawego konkursu lub eventu dodatkowo wzmocni publicity i buzz w internecie w kontekście promowanej marki. Facebook w takich działaniach jest nieoceniony. Czemu na przykład nie wysłać informacji prasowej "ubranej" w bardziej kreatywną formę jako kolejny status na fan page'u? Użytkownicy klikając w link pomagają nam przesłać ją dalej poprzez "lubię to" (magia serwisów społecznościowych opiera się głównie na ludzkiej ciekawości, czemu nie sprawdzić co rekomenduje nam znajomy, prawda?), dodatkowo dalej czują się wyróżnieni tym, że to oni wiedzą pierwsi o nowościach. Administratorzy fan page'y wchodząc w interakcję z użytkownikami powinni budować trwałe relacje, a promowanie ich produktów/usług nie powinno być głównym celem działalności. Fan page to nie słup ogłoszeniowy, warto na nim zamieszczać różne treści, również konkurencyjne. Czemu? W ten sposób pokazujemy co fajnego, godnego uwagi zrobili inni z naszej branży, a w oczach naszej "społeczności" zyskujemy na autentyczności, pokazujemy, że nie jesteśmy zaprogramowaną na promocję własnej firmy maszyną.
Blogging, firmy i agencje PR coraz częściej zakładaja swoje oficjalne blogi, na których dzielą Social media dają PRowcom nieznane dotąd możliwości otrzymywania natychmiastowego feedbacku, a oto przecież chodzi w public relations, prawda? O symetryczną, dwustronną komunikację. Klienta/Fana trzeba przekonać, że oferujemy coś więcej niż zwykły produkt/usługę, że może na nas liczyć i zaufać. Takie są oficjalne i mocno książkowe założenia, ale niektórzy potrafią je przełożyć na rzeczywistość budując spójną strategię komunikacji w internetowych społecznościach. Ogólnie sądzę, że granica pomiędzy ePR i marketingiem społecznościowym jest na tyle cienka, że obie dziedziny swobodnie się przeplatają i razem walczą o umysły fanów, lajki, komentarze i ich zaangażowanie. Rzekłem! Pijaru Koksu P.S. Tak naprawdę wydaje mi się, że ten temat dopiero pogłaskałem z wierzchu i można jeszcze o wiele więcej napisać. Skupiłem się głównie na FB i blogach, a wiadomo, że jest jeszcze Twitter, G+ i kilka innych społecznościówek.
czwartek, 01 września 2011
W dzisiejszej notce kilka słów na temat książki, która bardzo mi pomogła zagłębić się w świat public relations, jakiś czas temu polecałem ją na fan page'u, ale nie zaszkodzi ją pokrótce przedstawić nowym użytkownikom i tym, którzy na grunty PR i marketingu dopiero wkraczają.
Na początek kilka słów o autorach. Al i Laura Ries prowadzą wspólnie agencję konsultingową Ries & Ries. Al (czemu wyobrażałem sobie, że ma wąsy? xD) jest doświadczonym teoretykiem i praktykiem marketingu (nie stroniącym jak widać od PRu) i specjalistą od brandingu, (współ)autor jedenastu książek i cyklu artykułów na temat pozycjonowania brandu (współnie z Jackiem Troutem). Laura, magazyn Business 2.0 okrzyknął ją "guru zarządzania (management guru)", współautorka czterech książek na temat marketingu i brandingu.
"Nowa rola reklamy"
Czemu reklama jest przestarzałą formą promocji? Bo stajemy się na nią uodpornieni, codziennie jesteśmy wystawieni na "ataki" kilku tysięcy reklam w różnych postaciach i większość z nich ignorujemy. Jak twierdzą autorzy najważniejsza jest teraz "siła trzeciej strony", czyli mediów i tego co one przekazują na temat nowych produktów i usług.
Żadna. Mimo siedmiu lat od wydania książki jest to dalej aktualny fakt, o którym specjaliści od public relations pamiętają. Recenzowana przeze mnie pozycja jest warta uwagi przede wszystkim ze względu na przystępność dla czytelnika, nie przygniata się go ciężarem żargonu branżowego czy trudnych analiz rynku i mnogością tabel, po prostu autorzy przedstawiają fakty w jak najprostszy i sugestywny sposób. Przykłady? Znacie z życia na pewno sytuację, kiedy dyrektor firmy staje się jej twarzą, prawda? W ten sposób tworzy się rzecznika, który jest medialny, który ma moc przekonywania.
Takimi rzecznikami byli Bill Gates, Steve Jobs i Oprah Winfrey, którzy każdy aspekt swojej działalności reklamowali własną twarzą i poglądami. To ważne, żeby marka nie była zdehumanizowana. Co jeszcze oferuje nam "Upadek reklamy..."?
"Jak nie zejść z obranej drogi" Otóż cztery rozdziały (oraz piąty Postscriptum) składają się na logiczną całość, stopniując informacje i fakty w sposób przejrzysty i przystępny. Każdy następny rozdział wynika z poprzedniego sprowadzając nas do podsumowania jakim jest wyjaśnienie różnic między reklamą, a PR. Sam wyniosłem bardzo wiele podstawowej wiedzy z tej książki i polecam ją zwłaszcza nowicjuszom public relations. Niewątpliwie największą zaletą tej książki, jak już wcześniej wspomniałem jest komercyjne podejście do public relations. Promowanie i budowanie marki, omówienie rozciągania marki i wykorzystania nazwy oraz logo jako symbolu, to tylko niektóre z ciekawych aspektów, których trudno szukać w podstawowych podręcznikach public relations. Oczywiście autorzy zawsze przypominają, że ważna jest komunikacja dwustronna symetryczna z klientem, a nie tworzenie "pustego" publicity, które jest nieczułe na feedback klientów. Dużo miejsca poświęcono również "kreatywności". Według autorów to właśnie PRowcy wykazują się kreatywnością w wymyślaniu nowych podejść do klienta, próbach przemycenia swoich komunikatów w taki sposób, aby zostały zapamiętane i dały podstawy pod wprowadzanie kolejnych kroków strategii marketingowej. Ludzie reklamy według autorów zatracili swoją kreatywność kopiując już wykorzystywane kiedyś schematy i skupiając się na stronie wizualnej, a nie merytorycznej swoich tworów. Bo ile razy można oglądać te same, "wyprane" schematy reklam proszków do prania? Klienta trzeba zainteresować, a nie zanudzić, o czym niektórzy zapominają.
"Umarła reklama. Niech żyje PR" Omawiana książka nie jest jednak dziełem doskonałym (takowe według mnie nie istnieje, bo wydawnictwo musiałoby co tydzień robić dodruk nowych rozdziałów), dlatego chciałbym zaznaczyć pewną wadę recenzowanej pozycji, otóż Al i Laura Ries wykazują pewną stronniczość i mocno faworyzują podejścia PR jako te skuteczniejsze i lepsze. Jest to kwestia dyskusyjna, bo zależy od wykorzystanych środków, metod i egzekucji nakreślonej strategii. Nieraz zwykłe reklamy mogą odnieść lepszy skutek niż kampania reklamowa wsparta komunikatami z agencji public relations, wszystko zależy od tego czy wstrzelimy się w odpowiednie momenty/targety/oczekiwania konsumentów. Trochę za mało miejsca poświecono również Internetowi, w 2004 roku nie był tak rozwinięty, jak dziś. To fakt, ale nie był też już nowinką i pominięcie kwestii mailingowych czy wykorzystania for dyskusyjnych lub serwisów branżowych uważam za niedociągnięcie. Omówiono tylko strony "dotcom", które odpowiedzialne były za sprzedaż produktów. Podsumowując. "Upadek reklamy i wzlot public relations" to książka bardzo ciekawa i prosto napisana, przydatna zarówno dla doświadczonych prowców, którzy szukają dobrych szablonów, które można uatrakcyjnić, jak i dla nieopierzonych adeptów tej dyscypliny. Warto przeczytać, żeby dostrzec jak często komunikaty PR są podłożem pod późniejszy spot, który oglądamy w telewizji lub billboardy, które widzimy na mieście.
Ten cytat najlepiej obrazuje myśl przewodnią "Upadku reklamy i wzlotu public relations" i z którym z czasem coraz bardziej się zgadzam.
Rzekłem! Pijaru Koksu
P.S. Już 156 Koksowników na Facebooku! Cieszy mnie to niezmiernie. "Siłah!":) P.S. 2 Pozdrowienia dla Pani Beaty Skorubskiej z Marketingu w Praktyce.:)
środa, 24 sierpnia 2011
Nie rzucając słów na wiatr spełniam swoją obietnicę i oto publikuję notkę na temat zaproponowany przez najaktywniejszą Fankę Pijaru Koksa- Città Di Venezia.:)
Notka odrobinę o zabarwieniu społecznym, ale social mediów też powinno być sporo. Czyli o czym mówimy? O promocji Polski rzecz jasna! EURO 2012 już za pasem, więc od kilku lat zarówno rząd jak i Polska Organizacja Turystyczna starają się pokazać naszą ojczyznę w lepszym świetle. Nie będę specjalnie się trzymał chronologii, wybrałem kilka najciekawszych przykładów promocji Polski w mediach. W czerwcu tego roku światło dzienne ujrzał spot "Feel Invited" i muszę powiedzieć, że mile zaskoczył mnie poziom jego realizacji. Jest zabawnie, dynamicznie i "ciepło", wszystko stworzono w taki sposób, by zachodni widz zainteresował się wizytą w naszym kraju. Największym mankamentem jest wygląd harcerzy w spocie, ale sądzę, że chciano po prostu zagrać prostymi skojarzeniami dla takiego Amerykanina czy Anglika. Wytykano również akcent Pani, która na końcu mówi sławne "fil inwajted". Tylko czemu mamy mówić z szekspirowskim akcentem skoro mamy swój polski? Tak samo jak Francuzi, Niemcy czy Rosjanie mogą mówić po angielsku z ojczystym akcentem tak i my możemy!
Kolejnymi spotami wartymi uwagi są produkcje Platige Image, studia Tomasza Bagińskiego (tego od "Katedry"): "Animowana historia Polski", "Grunwald walka 600lecia" i "Nature" (z tym ostatnim związana jest wpadka ze złym orłem, powinien być polski bielik, a wstawiono amerykańskiego orła, ale może to kolejne puszczone oczko do obcokrajowców?). Powstał jeszcze spot otwierający polską prezydencję w UE, ale szczerze mówiąc zanudził mnie na śmierć, nic ciekawego. Czy Platige Image zabrakło inwencji, czy może wymagania klienta były takie nudne? Tego nie wiem, za to wiem na pewno, że trzy wymienione wyżej spoty to naprawdę perełki. Świetna realizacja, różne koncepcje graficzne i nawiązania historyczne. Edukujmy na temat naszego dziedzictwa wydają się mówić. (najlepiej będzie je otworzyć w innym oknie, bo tutaj nie zobaczycie tych smaczków i detali)
Strona internetowa poland.gov.pl dostępna jest w dziewięciu językach (polski, niemiecki, angielski, francuski, hiszpański, rosyjski, portugalski, arabski i chiński). Mamy dostępne cztery działy: Poznaj Polskę, Informacje praktyczne, Turystyka, Nauka i Biznes. Są również informacje na temat populacji kraju, przynależności do międzynarodowych struktur itp. Treściwy portal informacyjny dla tych którzy chcą odwiedzić nasz kraj lub chcą się o nim czegoś dowiedzieć. Warto dodać, że strona jest dodatkowo podlinkowana pod artykuł "Poland" na Wikipedii.
Na koniec ciekawostka. Blog amerykańskiej Pani profesor, która przebywała na wymianie personalnej w Lublinie i skrzętnie korzystała z okazji zwiedzania naszego kraju. Rozśmieszyły mnie zwłaszcza perypetie ze zrozumieniem naszych zwyczajów i cykliczne wpisy na temat piwa, które owa Pani sobie kupowała, próbując różnych regionalnych wyrobów. Polecałbym zalinkowanie tego bloga pod ktoryś z oficjalnych serwisów, bo wszak nie ma nic lepszego niż spojrzenie kogoś z zewnątrz na to jak się u nas żyje. Polecam wszystkim Our Polish Adventure, zdziwicie się jak wiele rzeczy, które widzicie na co dzień są niezwykłe dla Amerykanina. EURO 2012 już za pasem, czekam na kolejne akcje promocyjne naszego kraju i obyśmy nie musieli się ich wstydzić. Rzekłem! Pijaru Koksu
środa, 17 sierpnia 2011
To może odrobinę na wyrost, ale nietrudno znaleźć takie serie, które mają po pięć i więcej części (żeby wymienić tu tylko Call of Duty czy Resident Evil, swoją drogą doliczy się ktoś ile RE ma wydanych epizodów?). Ten fakt jest kolejnym dowodem na wyjątkowość branży komputerowej rozrywki, jeden z najbardziej innowacyjnych przemysłów lubi popaść w stagnację wydając gry spod tych samych szyldów. Wiem, że to brzmi jak jakiś paradoks, ale tak sprawa wygląda, że często podaje się ten sam kotlet, ale ze smaczniejszymi przyprawami i na ładniejszym talerzu. Sequele gier można podzielić na: dobre (czy wybitne nawet), złe i zupełnie zbędne. Zastrzegam sobie, że przypisanie tytułów do tych kategorii w toku wpisu jest jak najbardziej subiektywne. Przykłady będą również raczej z podwórka pecetowego, konsoli nie posiadam.:) Dobry, zły i brzydki sequel. Zacznijmy od pozytywów. Seria Baldurs Gate, kojarzycie? RPG 2D Blizzard to mistrz sequeli. Jedna z najlepszych firm developerskich, praktycznie całe swoje portfolio opiera na rozciąganiu trzech serii: Starcraft, Warcraft i Diablo. Każda kolejna gra
Na koniec części pozytywnej trochę nowszy produkt: seria Assassins Creed. Ta ma tendencję wznoszącą. Każda kolejna część zgodnie z zapowiedziami developerów z Ubisoft naprawia te najgorsze błędy poprzednika i wnosi duże garści nowości do rozgrywki. Jest to jedna z moich ulubionych serii, o niepowtarzalnym klimacie i rozmachu (ale również pewnej umowności świata). Jeśli w jedynce nudziły kogoś zadania poboczne, to w dwójce dostał o wiele bardziej zróżnicowane, żeby w Brotherhood (dodatek do drugiej części) otrzymać misje dodatkowe na poziomie samodzielnych mini kampanii. Po prostu miód. Grafikę z części na część coraz bardziej dopieszczono, ale to gameplay i grywalność serii decydują o jej niezwykłym charakterze. Chlubny wyjątek nowoczesnej serii gier, która nie jest pustą maszynką do zarabiania mamony. Trzy "za" sequelami, a jakie głosy przeciw? Gothic 3 będzie pierwszym z nich. Kontynuacja Apropo FPSów, FEAR to seria strzelanek z nawiązaniami do horrorów, jeśli część pierwsza straszyła i była niepokojąca, to druga już momentami starała się straszyć, by część najnowsza, trzecia nie straszyła w ogóle. Co za tym idzie im mniej strachu w STRACHU (z angielskiego FEAR), tym gry są gorsze. Tendencja spadkowa moi mili. Części trzeciej nawet nie skończyłem, bo się wynudziłem, zabiła mnie liniowowość i brak innowacji, a nawet okrojenie względem poprzednich części (mniej broni, mniej rodzajów przeciwników, nieciekawe lokacje). Z innej beczki Medal of Honor Airborne, realia drugiej wojny światowej, spadochroniarze, nawet przyjemnie się gra (aczkolwiek gra słabsza od pierwszej części Allied Assault) i nagle pojawiają się nazistowskie terminatory... Gra została odinstalowana w trybie natychmiastowym, a mi pozostał ogromny niesmak. Kolejna tendencja spadkowa serii (aż do 2010 roku, kiedy to wydano nowoczesnego Medal of Honor o NAVY Seals, całkiem przyjemnego, ale ustępującego jeszcze Call of Duty). I na koniec sequele niepotrzebne, nie będę się rozpisywał, tylko wymienię punktowo i z głównymi zarzutami wobec oskarżonych:
Czysto subiektywne wybory, pamiętajcie o tym. Macie prawo się nie zgadzać. Ba! Możecie ze mną dyskutować na ten temat, zapraszam. Póki co, idę pograć w FIFĘ, ta seria przynajmniej nie stoi w miejscu od kilku lat. W przyszłym tygodniu będzie notka specjalna, tak zwana konkursowa i odrobinę ambitniejsza (taką mam nadzieję). Rzekłem! Pijaru Koksu
|
Ostatnie wpisy
Zakładki:
Moje
Polecam
Zaprzyjaźnione
Tagi
![]() ![]() |